literacki serwis recenzencki e-poezja
(wersja serwisu: 0.11 z dnia: 20-04-2021)
(c) 2004-2023 by E-POEZJA
Załóż konto
lub
Zaloguj się


Do przeglądania polecamy:


FireFox Web Browser
Wiersz z listy autora o pseudonimie borkos
<< Poprzedni wiersz tego autora Następny wiersz tego autora >>
Pokaż wszystkie wiersze tego autora Dodaj do ulubionych
 
Umysł – najseksowniejszy narząd płciowy.
Zbyt gwałtownie bijesz ty mi, rozkoszy źródło! I często kielich opróżniasz dlatego tylko, że go ponownie napełnić pragniesz! I uczyć się jeszcze muszę z większą do ciebie zbliżać się skromnością: zbyt gwałtownie rwie się me serce ku tobie:— To serce moje, na którym lato w słońcu płonie, lato krótkie, gorące i posępne, a tak ogromnie szczęśliwe: a jakże me serce latowe twojej pożąda ochłody!
Tak rzekł Zaratustra

Moim świństwem jest udawanie bezbronnej.
Dziewica Warszawska

Trzeba było cię zerżnąć i mielibyśmy to za sobą
A tak i wilk nienajedzony i owca nadal biała
Wyjebałbym cię porządnie chudzielcu
Na glebie pod Tango w Paryżu
I zakończył męki twojego duchowego dziewictwa
betonowe warkoczyki długie rude włoski –
poszarpałbym, jak w komedii gdzie żyli przydługawo,
ale masz kręgosłup zbudowany na znieważaniu życia...
Widziałem u ciebie kręgosłup zbudowany na znieważaniu życia...
Przez tysiąclecia i setki wieczności gapiłem się na
skarlenie sepleniące o wartości hamulców
mistrzostwo suchotników.
Cóż więc w tobie pierdolić
skoro dla tak zajebistej dupy taka paskudna osobowość
się przyplątała, która chce Pana, ale wrażliwego!
Wrażliwego Alfa-Whistleblowera
Pięść patrz pięść-pięść-pięść i twój seks kalendarz
Special days i “oszustwo talii”... dzikusie!
Uroczy dzikusie nawet tyłka nie potrafisz wypiąć.
Selekcja twoja nie rozumiesz, że jest kalectwem?
Twoja selekcja jest największym świństwem, jakie widział świat
Jest zbrodnią przeciwko szlachectwu przeciwko wszystkiemu, co wielkie
Jest cierpieniem ciała, jękiem pokrzywdzonej istoty
Gwałtem na tym, co pragnie solidarności w twoim jestestwie —
Jest ciosem w jedność przyrodzenia, zadanym z poziomu bezwstydnego samoponiżenia
Za to ci współczuję, choć jak bardziej się zastanowię, to nie współczuję ci
I spadaj na drzewo ty dzikusie!
Twoja wstrzemięźliwość jest marnotrawstwem twojej dupy
Modlę się o twoją dupę, aby całkowicie nie wyliniała.
Twój dobór nienaturalny jest największą chorobą świata.
Zuchwałym chamstwem i morderstwem sto żydówek wek w pył
Jesteś protoplastą Himmlera, spałaś z Himmlerem?
Archipelagiem birkenałów z parasolką w drinku rzeźnią na trzy zmiany
Ukatrupieniem całej kolonii Zulusów ze smukłej haubicy
Blitzkriegiem mongolskim – pod straganem twojej „czystości“
Największe gówno świata zbudowało sobie domek letniskowy
Gówniarskość, niedopasowanego trudnego dziecka Szósta Sekta popielata rzesza
Antenantko najbardziej upośledzonych ziemskich karłów
Szajs wewnętrznego upośledzenia, który dyktuje ci, co robić
piącha patrz! Wielka krosta, której nie możesz Zauważyć śmiga ci przed nosem
Ciężkość, co udaje twoje wyzwolenie? Mam nadzieję, ze boli.
A co z siłą, która rozpycha twoje uda... przywitałaś się już z siostrzyczką?
Nie czujesz, jak twoje uda rozpycha imadło, które sobie sama dokręcasz?
Nie czujesz skowytu swojego krocza błagającego o penisa?
Ja nie mogłem spokojnie przy tobie wypić herbaty!
Teraz już tej swojej dziury nie zasypiesz i stu dwudziestoma koparkami!
Jak wilgoć podchodzi ci pod gardło, darmozjadzie?
Nie jęcz, bo zniszczysz całą zabawę, jak zrobisz sobie krzywdę.
Leje się z ciebie ubolewanie twojej niewyjebanej cipy
Leje się z ciebie niedowierzanie, powąchaj swoją cipę, jak z niej się leje!
Po spotkaniach z tobą byłem cały posklejany!
Talią jak opaską otulająca świat,
to nie znaczy, że zrezygnowałem z kształtów!
W Italii grasowałem nadaremno, w kompanii przystojnych młodzieńców
to tylko dlatego, że mogę sobie wybierać takie jak ty
przygłaskane zdziry, które myślą, że nie widzę skowytu ich cipy,
że przemyciły na teren wroga – współczesności „sacrum“
Sacrum samki! Skrzywdzonej swoimi wydzielinami dziewczyny.
Bo nikomu twoje otwory nie dały rady. Twoja konfrontacja z żywiołem to
twoje sacrum to znieważony korpus i zgwałcone zmysły
to huk wybuchów z otchłani twojej smutnej dziury.
Przerażające żądanie inspirowane wyjałowieniem duszy.
Żądze, które tłumisz nieudolnie, wystawiając się na pośmiech,
pod egidą znaków wszystkich bezczelnych świętych tchórzy.
Nie czujesz, że twoje łzy cuchną spermą? Spadaj na drzewo dzikusie!
I nigdy nie dałem się nabrać na te kanały wyjątkowości, w które
wpadają ci, co sądzą, że bez ciebie przepaść się kończy.
Rozsiądę się browarem w ręku, by podziwiać twój upór:
twój zanik, maszynerię twojej nieustępliwości,
która myślisz, że do czegoś cię doprowadzi. Czas się pogodzić.
Jesteś prefabrykatem, jesteś śmietnikiem własnych wydzielin.
Igraszką Fortuny, która związała ci dłonie!
A ty wmówiłaś sobie, że to modlitwa...
Zrób sobie dobrze (oburącz), to może choć raz nabierzesz pokory.
Twoja religijność to pogwałcenie życia, obleśny zabieg chirurgia duszy,
bandytyzm o rysopisie cherubinka, będziemy cię ścigać!
Byłem dziecinko Sonderkommando o podwójnej racji żywnościowej
Za swoje zasługi, a także dzwonnikiem haremów
Konserwowałem piece w obozie koncentracyjnym, kaflowałem
podłogi w Hagia Sophia, wykładałem posadzki w rzymskich łaźniach, nawet dałem
Się spalić niejednokrotnie na stosie, bo nie przywykłem do litości nad sobą.
Mnie nabierzesz na koronę cierniową w kucyku pony bo lubię zmiany w łóżku.
Mała, twój odsiew jest największą ze wszystkich zbrodni.
Mojego mięśnia wysłużonego wciąż podnieconego, nie nabierzesz...
W którym roi się od talii smukłej, pociągniętej przez greckie filary,
to w tej talii, po której się leje wydzielina twojej lepkiej pochwy
wrzeszczącej do mojego umysłu błagającej o karę... Mam karę:
Milion zdrowasiek! I dożywotnie ojcze nasz po francusku!
W twojej szepczącej o litość manierze, gdybym nie nazwał twojego skundlenia po imieniu...
Skrzywdziłbym cię jeszcze bardziej… możesz skontaktować się z moją księgową.
Tak, talia jest kłamstwem w ustach, które nie potrafią fellatio.
W pacierzu niewolników odrysowuje się krzyk rozkoszy, która zaprasza cię...
na Napaść, na którą czekasz, to cię ciekawi, to cię podszczypuje w dupkę.
Jak rasowego barbarzyńcę, co wyczekiwał długo na nieuwagę Dostojnych…
Rozejrzyj się, gdzie nie spojrzysz, penisy stają w twojej obronie!
Jak zwykle po koronkach słów ślubują ci wierność na wieki Wieków
A ty, zanim zdążysz połknąć nasienie, ich solidarny chuj zadowoli nowe dupsko.
Bo tego domaga się “NATURA”. Darwin był pedałem.
Po mnie. po mnie przemknie twój cierń nieznośny niepomnie
Kula Hops i jak chuj po waginie wydobrzeje, nadal nie wierzysz?
i liczysz na sny i przeliczasz mój układ krwionośny,
sądząc, że w końcu miarka się przybrała... to dopiero gra wstępna.
Szukasz miejsca, z którego wycieka, miejsca nieszczelności.
Szukasz mi życia, do którego bym się nie dopasował...
Później myślisz, że jestem nieczuły, bo paliłem chrześcijan
I kasowałem w zasadzkach hiszpańskich komunistów.
Na przyjęciu u Nerona dolewałem oliwy do ognia. I dlaczego się nie wykrwawiam.
Nawet wbijałem na pal niemowlaki na wyprawach krzyżowych.
Mówili na mnie Michał Kapibarowe Serce.
Wiesz, że twoja cipa też potrafi zmieścić całą pięść?
To była ulubiona igraszka seksualna w Bizancjum – fisting.
Zgadnij! Hasło zakonu, o którym marzysz na 5 liter? Penis!
Bo natura chowa wszystko przed takimi ścierkami, które tracą
łączność ze swoim sromem — zaszyć dla serca sobie dupę
I srać przez ryj! Oto kobieta szczęśliwa!
Poznaj mnie – ty pokrako, no śmiało! Jestem bogaty, modlę się pocałunkiem,
którym raczyłem cię poczęstować, choć nie zasłużyłaś.
Teraz musisz już spłacić dług. Mój księgowy poda numer konta. Klęknij gnido i milcz.
Przy mnie masz milczeć. Możesz sobie jedynie pomarzyć.
Więc w tej talii nie kryje się świat-znajomy Mała,
zmyślony od zgiełku i bezpośrednio pod butem,
echo twojej zarośniętej niewyjebanej cipy
I ponurość twojego nietykalnego bladego dupska
zroszonego wodą po kolędzie. Tylko dla wybrańca!
Wstaw tam tablice. "Ostrożnie zabytek, powodzenia!"
To ja mu już współczuję, bo natknie się na nieźle zakonserwowany
Kawał odchodów!
Twoja postawa to kalectwo, na które chorujesz. śmierć i lęk na wieki wieków,
że narodzą się nowe bezpłciowe cielęta, które obrażą
swoją wstrzemięźliwością ziemię i piękny świat.
Jesteś tak nieczystym stworzeniem,
że po twojej śmierci nazwą tę chorobę twoim imieniem.
Oby natura zabroniła ci się rozmnażać. Będę ją do tego namawiał.
Widocznie świat ma jakiś dla ciebie cel? Może będziesz dobrą sprzątaczką?
Oby żadne dziecko nie zdołało się z ciebie urodzić (to byłby potwór!)
Obyś nie zdążyła spłodzić bękarta o podobnym intelekcie do swojego,
bo żadne dziecko nie poradzi sobie z chorobą, którą je zarazisz.
Już się nie troskaj o żaden z upadających dni,
napisz wierszyk, że znasz drugą połowę dnia, masz spokój.
Wszystko. Przelej z pustego. Polej sobie. Wszystko mi Jedno.
Czytaj uważnie, księżniczko zaświatów.
Po mnie. Mała. Ze mnie. Leje się wszystko Jedno.
Już nic ci nie będzie. Już słodko chrap sobie.
Przecież nie wszystko ci Jedno...
Opublikowany: 02-05-2020 17:08 przez: borkos
Dodaj komentarz
Właściciele serwisu nie odpowiadają za treść umieszczanych utworów i komentarzy. Wszelkie uwagi prosimy kierować bezpośrednio do ich autorów. Wszystkie utwory i komentarze zamieszczone na stronie podlegają ochronie. Zabrania się ich kopiowania, przetwarzania lub rozpowszechniania bez zgody autorów.
Komentarze (2)
No tak, selekcja tzw. czystości gwałci Świat, dotkliwie. Peel odpowiedział ogniem, na ogień.

Dziękuję za opinię.
05-05-2020 10:48 borkos [Link do komentarza]
Z pamiętnika gwałciciela. Przemoc i pogarda dla drugiego człowieka.
Nie wiem jak się miał mieć cytat do wiersza, bo dla mnie to przeciwności postaw ludzkich.
05-05-2020 00:19 wre... [Link do komentarza]
(c) 2004-2023 by E-POEZJA
Strona wygenerowana w: 0.00705 s